Forum
¤
Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
¤
Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤
Zobacz swoje posty
¤
Zobacz posty bez odpowiedzi
Zakon Andramelacha
Forum Gildi Zakon Andramelacha na Shardzie Mysterious World
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
->
Koszary
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Naggarond
----------------
Karczma
Koszary
Malowidla
Opowiesci
Akademia
Wieści i ogloszenia
Brama Naggarond
Sojusznicy
----------------
Sojusznicy
Wojny
Nowosci
Zakon
----------------
Offtopic
Propozycje
Wyprawy
Opowiadania
*Klimatyczne propozycje dotyczace shardu*
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Goeff
Wysłany: Wto 9:05, 07 Paź 2008 Temat postu:
niedzwiec - niedzwiedz
wokolo - wokol
roszyl - ruszyl
z tad - stad
Podanie rowniez mi sie podobalo, fajna historia na statku, dobra akcja
-podanie na pewno nie bylo pisane w wordzie, a to dlatego, ze byloby widac polskie litery tj. ż ź ć ń ę ą w poprawianych wyrazcah.
Gość
Wysłany: Pią 5:40, 03 Paź 2008 Temat postu:
Heh...co do samej pisowni to nie chcial bym sie glupio usprawiedliwiac,ale tak. Mam problemy z ortografia aczkolwiek nie bylo to pisane w wordzie. Dlatego od strony stylistycznej wyglada ono tak po prawdzie masakrycznie. Przyczyna tego jest to iz zaraz przed wyjazdem na wakacje (do polski
siedze teraz w bristolu) musialem zrobic przymusowego formata. Wiedz wszystko bylo pisane w notatkiku ^^
Modar
Wysłany: Czw 20:14, 02 Paź 2008 Temat postu:
Poczatek jest najciekawszy , wydaje mi sie , ze potem pisales coraz bardziej niedbale . Mimo tego cale podanie jest interesujace i przyznam , ze podoba mi sie. Wiem , ze masz problemy z ortografia bo nie da sie nie zauwazyc tego grze. Procz jednego ,,z tad '' nie widzialem wiekszych bledow (kochany word prawda?) . Reasumujac podanie ciekawe i jak najbardziej przepuszczam cie do dalszego etapu rekrutacji . Zglos sie do kogos z zakonu by przekazal ci dalsze informacje co do terminu zebrania, badz tez naszej wspolnej mapki.
Futix
Wysłany: Śro 15:27, 01 Paź 2008 Temat postu:
Fajne podanko, wciagnelo mnie musze przyznac :> Jednak to nie ja jestem wyrocznia. Zycze powodzenia w starciu z naczelnym krytykiem Modarem
Elessar Felivrin
Wysłany: Śro 12:16, 01 Paź 2008 Temat postu: Sztuka Wyboru
Elessar wstawaJ! Juz czas!- ochryply glos rozbrzmiewajacy po pokoju doszedl uszy elfa
To juz?-ziwewnol przeciagle po czym otworzyl oczy- Przeciez jeszcze nawet nie swita-
Mag w pelnym runsztunku, jak by conajmniej z wataha ettinow mial sie zmierzyc tuz za drzwiami.
-Jeszcze nie ale zaraz bedzie a Ty nawet nie spakowany! Znowu za dlugo nad igla siedziales?!-
zadalo sie slyszec podekscytowanie a zaraze podirytowanie w glosie maga.
-A no obiecalem przecie mlodszym od nas ze wspomoge na ile bede mogl, w tym takze odzieniem.
-Ah...Ty i te twoje zasady...Pakuj sie i do portu!
-A szkutnik oplacony? - Najakim Swiecie Ty zyjesz?!-wrzasnal podirytowany mag.
-Nie mniej niz trzy dni temu! Ide do Kapitana, zapytam kiedy wyruszamy a jak wroce wyruszam z Toba czy tez bez.
Zawsze irytowalo mnie jego podejscie do innych ludzi i brak zasad...ale coz. Pierwsza przyjazn ponoc przetrwa wszystko
a teraz czas na pakunek bo rzeczywiscie nie zadarze.
Port napawajac o mdlosci nawet starego rybaka nigdy nie cieszyl sie zbytnia slawa, lecz mial ta magiczna moc
ze gdy tylko statek do niego zawital zawsze robilo sie tloczno..
Statkiem kolysze..jak to na morzu, tylko czemu ja musze co chwila latac do burty zeby nie oprawic pokladu w wiecej
barw niz by tego wymagal. A na dodatego wszyscy maja ubaw co nie miara.Co jest takiego zabawnego w cudzym nieszczesciu?
Elf, ktory probowal krzyczec tym bardziej rozbawil towarzyszy. Nawet sam kapitan co ponurym okiem spogladal
na sytuacje ledwo mogl utrzymac ster.
Wielka fala wody wyrzucila elfa na druga strone burty wdzierajac sie na poklad. Oszolomieni ludzie staneli bez ruchu,
nawet samemu kapitanowi fajka wypadla z ust. Chwila ciszy macanej jedynie kroplami wody odrywajacymi sie od formujacego
zywiolu w postac humanoida przorodzila sie w krzyk.
Krzyki zagrzewajace do walki oraz lamentarne modlitwy do bogow sialy chaos.
Kilku co przytomniejszych wojow uformowalo linie przed zywiolem dajc tez tym samym czas dwom magom na przygotowanie
swych inkantacji. Rozwscieczony zywiol wykonal kilka szybkich ruchow rekoma po czym blekitne niebo nad glowami wojownikow
gwaltownie poszarzalo. Z klebu czarnych chmur lunela ogromna fala wody na dwojke wojownikow natychmiastowo pozbawiajac
ich przytomnosci. Kolejna dwojka czujac iz traci grunt pod nogami ruszyla w strone burty czym predzej ja przeskakujac.
Oprzytomnialy elf widzac to zjawisko poczul jak przeszywa go nie wypowiedziany strach i narastajacy w nim gniew.
Sam nie zdajac sobie do konca sprawy z tego co czyni wstal i poczal isc w strone walczacych.
Dwojka magow prawie w jednym czasie wyzucila z swych rak ogniste kule z niesamowita szybkoscia zmierzajaca w strone monstrum.
Zywiolak wody szybkim ruchem odbil jedna z ognistych kul rozpraszajac ja na miliony ognikow niczym gwiazdy w nocy.
Spadajace komety zapryszyly ogien na statku gdzie tylko nie bylo wody. Druga z kul trafila celnie wroga lecz ten jakby tylko zawyl
i rozwcieczony ruszyl do natarcia. Z naprzeciwnej strony biegl elf z wycelowanym rapierm w klatke piersiowa monstra.
Magowie pospspiesznie przygotyowywali kolejne zaklecie gdy zauwazyli elf wybiegajacy przed nich dzgnal rapierem w sam srodek
klatki piersiowej potwora. Ten nie zwarzajac na zimna stal odplacil sie tym samym przeszywajac bark elfa szpikulcem wody.
Elf bezwladnie opadl na poklad.
Jakie dziwne uczucie..nie boje sie, czyzby taki mial byc moj koniec..nie ..nie...wierze ze..
Zywial ruszyl z impetem na magow. Jden z nich przerwal inkantacje i unikajac ostrza szpukulca wodnego zywiolu pobiegl do efa.
Mag konczoncy inkantacje wypuscil kolejna kule ognia celnie trafiajac. Trafiony zywiol pochwycil swego napastnika za rece starajac sie go rozerwac.
Krzyk maga przyprawil by o ciarki na plecach nieumarlego a donosniejszy byl nizli grom z jasnego nieba.
W tem palacy sie masz runal na zywiola i nie szczesnego maga. Widok to byl okropny. Zmiazdzone cialo maga w polaczeniu z zywiolakiem utworzulo
ogromna klaluze kriw.
Mag ukonczywszy zaklecie In mani pokierowal je czym predzej w swego przyjaciela
i nie wiele sie zastanawiaja wyrzycil swego towarzysza za burte po czym sam ja przeskoczyl.
Elf obudzony cieplem ogniska z wolna otworzyl oczy.
-W koncu sie ocknales - usmiechnal sie pogodnie mag- Miales duzo szczescia, mielismy.
Gdzie ja jestem...ja zyje...ale jak....
Elf z wolna rozgladajac sie do okola widzial tylko droge i las.
-Uratowales mi zycie...dziekuje- wyszeptal elf - Co z innymi?
-Niestety nie mieli tyle szczescia co my. A przynajmniej ja nikogo nie widzialem.
NIestety ale musze Cie zmartwic przyjacielu. Statek poszedl na dno.Ale nie martw sie z czasem kupisz sobie nowy kolowrotek
i narzedzia tkackie. Lecz to co mnie teraz martwi bardziej to, ze zostalismy pozbawieni srodkow do zycia i calego prowiantu!
-Elf usmiechnal sie z lekka- Damy rade..- po czym zasnal glebokim snem.
Wraz z pierwszymi promieniami slonca mag obudzil elfa.
-Wstawaj, musimy ruszac a i mam nadzieje ze po drodze upolujemy cos na sniadanie.
-Tak daj mi chwilke..
Znowu mialem ten dziwny sen...dlaczego sie powtarza? Piekna komnata..dostojni magowie i waleczni rycerze w slniacych zbrojach.
Zebrawszy swoj ekwipaz dogasili ognisko i ruszyli przed siebie. Glod i zmeczenie dawalo sie odczuc z kazdym krokiem coraz bardziej.
Jednosobowy powoz, zmierzal w ich kierunku. Juz z daleka bylo widac pieknie zdobione ornamety,
Powoz z wolna podjezdzal przedstawiajac swoj majjestet coraz bardziej.
-Zobacz...pewnie jakis bogacz..i ma tylko jednego straznika u boku...-zasmmial sie z lekka mag szarlatanczym glosem
-I my pewnie bedziemy kiedys takimi jezdzili - zasmial ssie serdecnzie elf
-Tak...-usmiechnal sie koncikiem ust mag.
Gdy powoz z wolna mijal przechodniow mag zaczal wypowiadac donosnym opentanczym glosem slowa
-Wy! Zatrzymajcie sie i oddajcie nam powoz z jego zawartoscia!!- wykrzyczal opentanczo mag . Straznik idacy przy karecy
zasmial sie rubasznie - Lepiej odejdzcie z tad czm predzej zanim komus stanie sie krzwda.
Gdzies juz slyszalem te slowa...chyba gdy zaatakowal nas niedzwiec w lesie...przeciez on
splonal zywcem!
Powoz zatrzymal sie. Z zaslony umieszczonej tuz nad malowidlem jakiegos boga uchylila sie zaslona.
Sedziwy czlek z dluga broda zmierzyl maga swoimi zimnymi oczyma.
Elf szybko zblizyl sie do maga.
-Przestan co Ty wyprawiasz?!
-Na tej przekletej wyspie nie mozna bylo nikomu krzywdy zrobic! A swiat sie nie zawali jak ubedzie na nim jednego starca!
-Dlaczego chcesz decydowac o czyims zyiu lub smerci! Mowie Ci przestan i przepros..moze pozwola nam odejsc!
-Wiedzalem ze tego nie zrozumiesz...Jestes zbyt prawozadny, ja nie zamierzam glodowac i isc na piechote!
Dyskusja szybko dobiegla konca. Straznik podbiekl i zagleil ostrze swego miecza w brzuchu maga.
Elf z przerazeniem w oczach patrzyl jak krew splywa po klindze mieczu. Widzac jak straznik powoliw wyciaga miecz
z towarzysza poczal uciekac do lasu..
Konie ruszyly...Stalowe oczy starca wydaly sie usmiechnac do elfa. Powoz roszyl w dalsza droge.
Klotnia dobiegla koncca tak jak i przyjazn...roszyli wiec w przeciwne strony siwata...
Ciemno, zimno...a wokolo tylko drzewa i drzewa.I ten doskwierajacy glod.. Musze przeciez dojsc do jakies osady, lecz stopy
coraz bardzie goreja a w ustach pierzchnie....Tak to swiatlo! Swiatlo, jaks pochodnia..ale nie osada..
To tylko budynek. Dobre i to..
Zblizajac sie coraz blizej w kierunku budowli swiatlo roslo i zwiekszala sie ich liczba. Okazalo sie bowiem ze to nie maly budynek
a ogromna swiatynia. Bogato zdobiona z wieloma rzezbami lecz tylko jednej postaci.
Coz za kunsz wykonania..ta precyzja, majestat..to prawda co mowili o wielkim siwecie...tu mozna zobaczyc i doznac
nieslychanych rzeczy...
Elf resztkami sil pchnal ciezkie drzwi z kolatkami w ksztalce glowy jakby demona.Napawaly one zarowno strachem jak i podziwem
swego kunsztownego wykonczenia. Swiatlo pochodni wydalo sie teraz tak jasne iz piekace oczy.
Po krotkiej chwili oczy elfa przyzwyczaily sie do swiatla ukazujac mu swiatynie. Przepiekne malowidla zdawaly sie zaraz wyjsc
z swych obramowan i rozpoczac dysputy.
Z daleka zdalo sie doslyszec rozmowe dwoch osob. Elf niepewnym krokiem szedl
w kierunku rozmowcow az jego ocza ukazal sie starzec z dluga broda i stalowymi oczami.
Obok niego stal rycerz odziany w lsniaco czerwona zbroje przzyzdobiona emblematami bostwa.
Po obu stronach znajdowaly sie oglomne lawy na ktory po jednej stronie zasiadali rycerze w slniacych zbrojach
a po drugiej stronie dostojni magowie..
Zrobil jeszcze niepewnie kilka krokow w przod wpatrujac sie w postac starca...
Czy to jawa czy sen...
fora.pl
-
załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by
Twisted Galaxy
Regulamin