Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
 Forum
¤  Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Zakon Andramelacha
Forum Gildi Zakon Andramelacha na Shardzie Mysterious World
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Zrodzony w ogniu

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zakon Andramelacha Strona Główna -> Opowiesci Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Zrodzony w ogniu
Autor Wiadomość
Futix
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bytom
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:01, 03 Paź 2008    Temat postu: Zrodzony w ogniu
 
Blisko 40 lat temu w malej wiosce lezacej u stop wulkanu plynal kolejny zwyczajny dzien. Ludnosc zamieszkujaca ja nie wyrozniala sie niczym szczegolnym. Ojcowie od switu do zmierzchu zajmowali sie rola, wycinka drzew oraz polowaniem, matki zas wychowywaly dzieci i prowadzily domy. Barwny krajobraz oraz zadkie gatunki zwierzat sprowadzal don od czasu do czasu wedrujacych medrcow, od czasu zajzal tam rowniez doktor. Jako ze od jakiejkolwiek cywilizacji wioske dzielily setki mil ludzie musieli byc tam w miare samodzielni i samowystarczalni jednak taki stan rzeczy miał tez druga strone medalu. Niedoksztalceni wiesniacy majacy nikle pojecie o nowoczesnym swiecie zyli prosto i latwo bylo nimi manipulowac. Totez znalazl sie jeden wedrowiec ktory osiadl nieopodal osady i stal sie jej 'patronem'. Stary medrzec ktorego okoliczni ochrzcili szamanem nie byl jednak czlowiekiem bezdusznym. Faktem jest ze wykorzystywal niejednokrotnie mieszkancow do wlasnych celow czy to do badania tajemnic magi czy do osiagniecia korzysci materialnych, jednak w ostatecznym rozrachunku mozna powiedziec ze zrobil dla ludzi wiecej dobrego niz zlego. Medrzec ow byl starym magiem zwolnionym ze sluzby straznika miasta Ilshen z racji podeszłego wieku.
Dzien sie konczyl, mezczyzni wracali po ciezkim dniu do swych zon, dzieci kladly sie do lozek, stary medrzec spogladal z niepokojem na szczyt wulkanu gorujacego nad wioska jak gdyby cos przeczuwal. Wsrod wycia wilkow i spiewu swierszczy dalo sie slyszec niecodzienny jek a momentami krzyk kobiety. W jednym z domow ciezarna Margaret zaczela porod swego pierworodnego. Porod mial odebrac jej maz Ben ktory z przerazenia slanial sie na nogach, jednak mimo to trzymal zone za reke i wspieral ja.
Z pokoju obok dobiegl go glos spadajacego wazonu, mimowolnie mezczyzna spojzal na stojaca obok miednice z woda i ku jego zdziwieniu na wodzie widnialy kregi, jak gdyby ktos wrzucil do niej kamien. Podirytowany Ben podbiegl do okna i spojzal na koryto w ktorym o dziwo po powierzchni wody rownierz rozchodzily sie kregi. Poczul drgania pod swoimi stopami. Doskoczyl do zony i zapytal jej czy ona tez to czuje, jednak ta w wyjac z bolu nie mogla nic odpowiedziec.
W tym samym czasie mędrzec w swej chatce również odczuwal drgania. „Wiec to już dzis…” powiedział sam do siebie po czym wyjal gruba księgę i począł ja wertowac.
Drgania stawaly się coraz mocniejsze az w koncu w wiosce rozbłysły lampy oliwne w mieszkancy wybiegli przed swe domy nie wiedzac co się dzieje. Niektóre kobiety zaczely panikowac i biegac od domu do domu machając bezwładnie rekoma inni zaczeli pakowac co potrzebniejsze do tobołków i zaprzegac konie do wozow.
„Pora isc” rzekl do siebie mędrzec po czym złożywszy rece zniknął pozostawiając po sobie tylko krag pylu i chmure dymu. Na dziedzincu wioski tuz obok studni pojawila się kula dymu z ktorej wyłonił się mędrzec: „WZYWAM WSZYSTKICH DO OPUSZCZENIA WIOSKI. ZABIERZCIE TYLKO ZYWNOSC I ODZIENIE” powiedział starzec glosem tak nienaturalnie donośnym jak gdyby 300 zbrojnych rwalo się do boju. Wiesniacy słuchali starca i niezwłocznie spakowali się. Gdy pierwszy woz opuścił teren osady gora która przez lata karmila i chronila mieszkańców eksplodowala. Nocne niebo rozświetlone setkami płonących głazów i mniejszych kamieni zdawalo się opadac na ziemie. Wiesniacy wpadli w panike, jednak nie wszyscy. Ben zdecydowal się zostac przy małżonce która zdawala się nie mieć kontaktu ze swiatem.
Gdy większość mieszkańców była już bezpieczna plonacy deszcz opadl na wioske. Slomiane dachy zajely się w momencie. Cala wioska stanela w plomieniach. Nawet dom Bena i Margaret plonal. Widzac to Ben chwycil za wiadro i począł oblewac dach woda. Zwilzyl slome na tyle ze dalo im to troche czasu. Wrocil do zony, widac już było glowke dziecka. Maz uśmiechnął się z nadzieja ze wszystko będzie dobrze.
Tymczasem wioska opustoszala. Prawdziwy wrog dopiero się zbliżał. Lawa która niemilosierna gora wypluwala calymi strumieniami zbliżała się do wioski powoli aczkolwiek skutecznie. Slup plomieni i dymu nad lasem zwiastowal niechybna śmierć. Medrzec po raz kolejny zniknął w chmurze dymu a chwile pozniej nad lasem oprucz plomieni pojawily się blyski i zaczal padac deszcz. Lawa jednak nie zatrzymala się i brnela dalej w kierunku niemal ze doszczętnie spalonej już wioski.
Krzyki kobiety ustaly a na jej twarzy nastal uśmiech, w miejsce krzyku wstapil placz dziecka. Ben owinął dziecko w delikatny recznik i podal je matce. Szczesliwi rodzice zapomnieli o grozacym im niebezpieczeństwie. Chwila ta nie trwala dlugo. Mezczyzna dostrzegl dziwny blask bijacy jakby od ziemi, wyjzal przez okno. Jego oczy zalaly się lzami a nogi ugięły się pod ciezarem ciala. Podszedl jakos do zony i objal ja czekajac na śmierć. Lawa podchodzila już do drzwi. Sciany domu zapłonęły. Nagle dziecko przestalo plakac a na jego czole pojawil się dziwny czerwony znak, przypominajacy kształtem zabłąkanego ognika. Od strony napływającej lawy dom oplotly solidne sciany które powstrzymaly dalszy napływ lawy a nad budynkiem rozpadal się rzęsisty deszcz gaszac plomienie…znak na czole dziecka znikl. Plynny zabojca ominął dom Bena i Margaret, rodzice byli tak zdziwieni i szczesliwi zarazem ze nie mogli wykrzesac ani slowa, patrzyli tylko na siebie. W tym momencie w ciasnej izbie zjawil się mędrzec w lekko zwęglonej szacie oraz z licznymi poparzeniami rak i twarzy:
„To co tu ujzeliscie moi mili to tylko probka mocy jaka posiada wasz syn. Wroze mu wspaniala przyszłość, o ile będzie się kształcił na uniwersytecie magii w stolicy swiata. Decyzja należy do was, możecie go już nigdy nie urzec a i sciany które was uratowaly zaraz znikna wiec spieszcie się. Mogę stad zabrac tylko jedna osobe, bardzo mi przykro ale musicie wybierac.”
Starzec pochylil glowe i czekal na decyzje wystraszonych i zdezorientowanych rodzicow. Ben spojzal na Margaret która podala mu dziecko.
„Prosze szamanie, dbaj o niego”
Medrzec chwycil malca i momentalnie zniknął w klebach dymu…
Ben przytulil swoja zone oczekując śmierci.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Bor
Stonka 2



Dołączył: 15 Lip 2007
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bieruń

PostWysłany: Pią 13:41, 03 Paź 2008    Temat postu:
 
Niekonwencjonalny pomysl na opowiadanie. Moim zdaniem swietne, ciekawe i jak dla mnie zadziwiajace. Az łezka kreci sie w oku, gdy Margaret i Ben czekaja w swych ramionach na pewna smierc...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Futix
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bytom
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:10, 03 Paź 2008    Temat postu:
 
Dzieki Very Happy



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Lon
Stonka 2



Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:22, 03 Paź 2008    Temat postu:
 
No fakt, ladna historia....



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Modar
Mistrz Zakonu



Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Sob 11:29, 04 Paź 2008    Temat postu:
 
Swietny wstep do historii postaci. Fut ostatnio zaczyna specializowac sie w pisaniu dramatow Razz (i blagam wrzucaj do worda te opowiadanka, aby jeszcze przyjemniej sie czytalo)



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
M_M
Gość






PostWysłany: Sob 11:33, 04 Paź 2008    Temat postu:
 
Futix przenieś to do działu opowiadania. W opowieściach tworzymy wspolne przygody.

Powrót do góry
Futix
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bytom
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:09, 06 Paź 2008    Temat postu:
 
Kamienista, lesna sciezka jechal woz ciągnięty przez wysluzona stara klacz. Woznica pykając fajke co chwila oglądał się za siebie jak gdyby doglądał wiezionego towaru. Opusciwszy las droga wpadla pomiedzy liczne pola uprawne i laki a za nimi rozciągały się olbrzymie mury. Pod brama woz zatrzymal się a straznicy bramy podeszli aby sprawdzic ładunek, starzec sięgnął reka za siebie i przesunął nieco skory piżmowca jak gdyby chciał cos zasłonić. Straznicy rzucili okiem na ladownie i przepuścili woz. Zaraz za brama mezczyzna przesunął skory powrotem na swoje miejsce:
„No Ferno, jesteśmy w stolicy”
Powiedzial odwracając się w strone niemowlęcia lezacego miedzy skorami. Spryt pozwolil mu uniknąć niepotrzebnych problemow z wartownikami totez stazec z szerokim uśmiechem na twarzy brnal w glab miasta. Mijal oblesne karczmy, wieze strażnicze oraz miejski depozyt gdzie jak zwykle panowal niesamowity tlok:
„Istny raj dla złodziejaszków”
Mruknal złośliwie po czym odruchowo przyklepal sakiewke wiszaca u pasa. Wjechal w koncu do dzielnicy mieszkalnej średniego stanu. Kilkadziesiat pietrowych domow wykonanych przez solidnych ciesli robilo niemale wrazenie.
„Prrrr! Stoj koniku”
Powiedzial do klaczy która momentalnie się zatrzymala. Delikatnie podniosl kilkudniowe niemowle i zszedł z wozu. Stanal przed domem wygladajacym jak diesiatki innych, zbliżył się do drzwi i zapukal używając mosiężnej kolatki. Po chwili usłyszał bawiace się dzieci a w malym okienku drzwi poruszyla się zaslonka. Drzwi otwarly się a w nich stanela kobieta iscie spartańskiej postury z kreconymi rudymi wlosami, ubrana jak zwyczajna pani domu. Usmiechnela się:
„Wrociles wiec…a już myślałam ze dokonasz zywota w tej gluszy”
Po chwili zorientowala się ze starzec ma w reku niemowle i z niekłamanym zdziwieniem zapytala:
„A coz to? Czyzbys na stare lata dorobil się syna?
Zarechotala zasłaniając usta reka. W glebi domu zza rogu korytarza wystawalo kilka dziecięcych glow obserwujących bacznie kogo i dlaczego los sprowadzil do ich domu. Starzec słysząc slowa ow kobiety skrzywil się z niesmakiem i stwierdzil:
„Witam cie droga siostro. Jak widze humor dopisuje…to dobrze bo mam do ciebie powazna sprawe. Co do niemowlęcia zas to nie nie jest moje, reszte opowiem przy obiedzie. Mogę wejsc?”
Kobieta wpuściła brata i zamknela drzwi.
„Nakram je proszę i przewin, sama wiesz ze ja nie znam się na tym..”
Powiedzial podajac dziecko siostrze. Starzec wszedł do pokoju gościnnego i rozsiadl się wygodnie na kanapie oddychając z ulga. Do pokoju wpadly dzieci siostry krzyczac „Wujku wrociles !” i oblegając starca. Medrzec zabawial dzieci w salonie sztuczkami magicznymi przez dluzsza chwile, w koncu zjawila się jego siostra. Podala mu obiag a dzieci odprawila aby mogli w spokoju porozmawiac.
Gdy Hilda, bo tak miala na imie siostra medrca, znala już cala historie oraz plany starca wobec niemowlęcia zaczela się zastanawiac nad swoja rola w calej sprawie.
„A na coz ja ci potrzebna w tym wszystkim. Oddaj malego Kaplanom na nauki i po problemie”
Starzec z wyrzutem odpowiedzial:
„Nie bądź nieczula Hildo! Dobrze wiesz ze kaplani jak i ja nie mogą zajmowac się noworodkiem. Z reszta regulamin klasztoru nie przewiduje uczniow ponizej 10 roku zycia. Ale bez paniki, arcykapłan to mój stary druch a Ferno jest utalentowany. Mysle ze uda mi się go namowic aby przyjal go jak tylko ten nauczy się czytac i pisac. Dlatego Hildo jestes mi potrzebna aby zapewnic Fernowi wikt i opierunek”
Hilda wiedziała ze czeka ja sporo pracy, totez niechętnie ale jednak zgodzila się. Starzec pod koniec rozmowy wyjac spod plaszcza pekata sakiewke pelna zlotych dukatow i podal siostrze.
„To na drobne wydatki związane z moja prosba”
Usmiechnal się lekko a i na twarzy Hildy zagościł uśmiech. Starzec wstal i oznajmil ze udaje się do klasztoru porozmawiac ze swym przyjacielem. Wsiadl na woz i w pol godziny pozniej był już na miejscu. Rozmowa z arcykapłanem była owocna i nie rozczarowala medrca. Mezczyzna wrócił do domu siostry i oznajmil ze wroci tutaj gdy Ferno skonczy 5 lat.
„Mniemam siostro iż zadbasz o edukacje naszego młodzieniaszka i kiedy wroce będę mogl oddac go pod opieke klasztoru.”
Pozegnal siostre oraz jej dziecmi po czym opuścił stolice i pojechal w nieznane. Przed Hilda 5 ciezkich lat które zapamięta az do śmierci.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Futix dnia Pon 10:27, 06 Paź 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zakon Andramelacha Strona Główna -> Opowiesci Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy