Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
 Forum
¤  Forum Zakon Andramelacha Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Zakon Andramelacha
Forum Gildi Zakon Andramelacha na Shardzie Mysterious World
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Ryron u wrót...
Idź do strony 1, 2  Następny

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zakon Andramelacha Strona Główna -> Koszary Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Ryron u wrót...
Autor Wiadomość
Futix
Gość






PostWysłany: Sob 21:24, 14 Kwi 2007    Temat postu: Ryron u wrót...
 
Minoc...miescina kowali, gornikow ale przedewszystkim krasnali. Ryron od zawsze czul sie krasnalem, jednak jego charakter odbiegal nieco od stereotypow brodatego karla. Wychowywal sie w cieniu mocarza i wojownika, swego ojca Demirina, ktory to pojal za zone kobiete rasy ludzkiej w skutek czego narodzil sie Ryron. Objalszy wlosci swoich tragicznie zmarlych rodzicow postanowil ze nigdy nie bedzie taki jak jego ojciec. Pozostajac w miescinie swych lat dzieciecych pial sie w gore i w gore, zdobywajac wielu przyjaciol, zaskarbiajac sobie zaufanie swoich klientow i rozwijajac swoje talenty rzemieslnicze. Gdy zajal juz stateczna pozycje w spolecznosci krasnoludow postanowil wkroczyc w brutalny aczkolwiek intrygujacy swiat ludzi i elfow. Nie bylo to latwe gdyz ludzie i elfy diametralnie roznili sie od krasnoludow. Nie cenili sobie ponad wszystko honoru i uczciwosci, a wspomniec trzeba ze Ryron akurat te dwie cechy przejal calkowicie po brodatym narodzie i cenil je sobie ponad wszystko. To nie pomoglo mu w nawiazywaniu znajomosci. Jednak po trudnych 6 latach czesciowo odnalazl sie w tym okrutnym swiecie. Nauczyl sie tez ze wsrod elfow jak i ludzi istnieja jednostki nie skazone hamstwem i nie skorumpowane przez hordy mordercow. Gdy poczul sie pewniej na arenie tych nacjii postanowil przeniesc sie do miasta, w ktorym spotkac mozna wszystkie rasy swiata zyjace ze soba w pozornej zgodzie. Miastem tym byla Luna. Ryron wysluchiwal nieraz opowiesci o Bogini Lunie i hordzie wilkolakow jednak nigdy nie widzial zadnego. W lunie nie trudno napotkac przedstawiciela rasy czarodziei a jak Ryron wielokrotnie sie przekonal jest to rasa madrych i poczciwych gawedziarzy, z ktorymi dnie cale spedzac mozna sluchajac ich opowiesci. Ryron uwielbial bywac w kregach czarodziejskich. Pociagal go mistycyzm i aura tajemniczosci otaczajaca magow. Jednak inna rzecz ciekawila go bardziej a mianowicie tajemniczy zakon. Sluchajac setek a nawet tysiecy opowiesci poczciwych magow Ryron w kazdej odnajdowal pewien watek niedopowiedziany ale wspominajacy o tajemnym zakonie skrytym w dalekich krainach. Czarodzieje przypisywali czlonkom zakonu cechy, ktorymi Ryron byl zachwycony. Tajemniczosc calego zjawiska tajemniczego zakonu jak i nieskazitelnosc jego czlonkow pociagala Ryrona. Pragnal on znalezc ow zakon i dowiedziec sie o nim czegos wiecej, a jako ze uwazal sie za czlowieka prawego myslal ze mialby szanse przystac do tejze grupy. W spelnieniu planow przeszkoda byla zasadnicza sprawa. Mimo iz o zakonie mowiono wiele, nikt nie wiedzial do konca gdzie sie on znajduje i nikt nie potrafil wskazac jego czlonkow. Po okolo roku poszukiwan Ryron uznal, ze nic nie poradzi i zaprzestal poszukiwan. W glebi serca jednak wciaz myslal o widmowych postaciach i ich przygodach. Praca pomagala mu zapomniec o osobistej porazce. Pewnego letniego dnia elf imieniem Reikard zlozyl zamowienie u Ryrona na niebagatelna ilosc swiecznikow. W rozmowie jaka wywiazala sie miedzy mezczyznami padlo slowo "zakon". Ryron nie dajac tego po sobie poznac wewnatrz az gotowal sie do akcjii. Skrzetnie skrywal zainteresowanie rozmowa nie dajac Reikardowi powodow do jakichkolwiek podejzen. Gdy zamowienie zostalo zrealizowane Ryron nie wachajac sie ruszyl potajemnie za Reikardem. Dotarlszy do magazynow, elf objuczyl swe konie i ruszyl z towarami na wschod. Ryron zgrabnie przeslizgiwal sie miedzy kolejnymi uliczkami tak ze nie zoostal zauwazony. Mineli las i kilka wzgorz, po czym dotarli do gor. Ku zdziwieniu Ryrona elf szybko i sprawnie wprowadzil juczniaki do jaskini w stoku olbrzymiej gory. Jak sie pozniej okazalo byl to tunel. U wylotu tunelu Ryron przycupnal za glazem a zimny pot zlal jego czolo. Stal przed budowla tak wielka i dostojna ze nie powstydzilibysie jej krolowie. Reikard dotarl do bramy, ktora otwierajac sie narobila niezlego halasu. Elf i juczniaki weszly do srodka a Ryron malo nie zemdlal, gdy z wnetrza palacu dobiegly go straszne odglosy walki. Brama zamknela sie. Niepewny swej sytuacjii Ryron podszedl chwiejnym krokiem do olbrzymich wrót. Nie wiedzial czy dobrzerobi, jednak wewnetrzna ciekawosc pchala go naprzod i naprzod....

Powrót do góry
acles
Stonka 2



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zwoleń/kielce

PostWysłany: Nie 16:07, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
Reikard wolno zrzucił świeczniki na ziemię.
- Bwael - ukłonił się nisko przed arcykapłanem oraz skinął głową w kierunku zgromadzonych braci - zadanie wykonane Modarze, zapas świeczników... - Reikard urwał nagle i przyłożył palec do ust, po czym znaczącym spojżeniem nakazał wszystkim ciszę. W ciemnych korytarzach siedziby zakonu zapanował sprzerażający bezgłos. Delikatne oddechy zagłuszało wyraźnie dyszenie dobiegające zza bram. Reikard skrzywił się lekko, wydawało mu się, że dobrze zaciera ślady, chociarz dwa załadowane juczniaki nie są dobrym towaryszem tajemnej podrózy. Zwinnie zrzucił łuk z ramienia i podbiegł cicho w kierunku wejścia. Z całych sił szarpnął wrota i momentalnienaciągnął cięciwę. Pod drzwiami stała postać, której twarz delikatnie oświetlały płomienie pochodni. Twarz elfa wykrzywiła się w grymasie zawodu nad własnymi możliwościami.
- Ty? Jak się tu dostałeś? Czego chcesz?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Xeno
Stonka 2



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:00, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
-Nie postarales sie Reikardzie- powiedzial spokojnie wampir- kto wie czy ten krasnal przyszedl tutaj samemu, mysle ze musimy go wziasc do twierdzy tak czy inaczej, co najwyzej zamkniemy go w lochu- rzekl Xizor i usmiechnal sie niepzyjemnie.
-Mow przybyszu kim jestes i czego od nas chcesz bo nie mamy zbyt wiele czasu, a i twojego nie wiadomo ile zostalo, skoro trafiles do nas....



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Futix
Gość






PostWysłany: Nie 17:43, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
-Powoli panowie, bez nerwow- odparl drzacym glosem Ryron - nie mam zlych zamiarow. Sledzilem Reikarda od samego miasta. Z opowiesci dowiedzialem sie, ze tenze zakon wogole istnieje- przelknal ciezko sline i prawil dalej - Odkad zaczalem sie obracac w kregach ludzi i elfow czulem ze czegos mi brak, ze musze cos zmienic w swoim zyciu...idac tu nie dokonca to rozumialem, jednak teraz...tak teraz pojmuje! - wykrzyknal - odkad pierwszy raz uslyszalem o waszym istnieniu w glebi duszy chce do was dolaczyc- spogladajac na znudzone i nieco zdenerwowane miny nieznajomych zajaknal sie na moment, lecz mimo wszystko postanowil skonczyc swoja prawdopodobnie ostatnia mowe w zyciu - Mimo iz nie jestem tak mezny i silny jak wy chcialbym przysluzyc sie waszej sprawie! Miast miecza w boju uzycze wam mych talentow rzemieslniczych, jesli to nie wystarczy- opuscil glowe- ...coz zrobicie co bedziecie chcieli...- upadl na kolana i ze strachem spogladal na usta zacnych, z ktorych to zaraz mial wyplynac wyrok...

Powrót do góry
LY
Gość






PostWysłany: Nie 18:12, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
Z oddalonego od wejscia krzesla wstal wysoki meszczyzna, nie widziales jego twarzy poniewaz gorna jej czesc zaslanial kaptur togi, a reszte mempo. Podnoszac sie ciezko wzial laske z ostrzem ktora lezala na ziemii, i szybkim krokiem, na oczach spokojnie patrzacych sie zakonnikow, zblizyl sie do ciebie szybkim, aczkolwiek zdecydowanym krokiem. Widziac to upadles na posadzke, i gdy ow meszczyzna zblizyl sie do ciebie, zasloniles swa twarz rekoma. Wojownik wyciagnal reke w twoja strone, chwycil cie za kubrak i jedna reka podniosl do gory, opierajac o sciane, a druga wymierzyl w ciebie bron
- Łze! To pewnie kolejny niewierny, ktory sadzi ze zrobi sobie z naszego zakonu ochrone od nieprzyjaciol!- meszczyzna spojrzal na twarze spokojnie patrzacych, zakonnikow, po czym wzrok swoj skierowal na ciebie i rzekl:
-Daj nam dowod iz chcesz naprawde do nas dolaczyc, bo jezeli sie okaze iz jestes kojenym niewiernym, bedziesz zalowal do konca swego marnego zycia iz przestapiles prog tego budynku...

Powrót do góry
Futix
Gość






PostWysłany: Nie 19:20, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
Roztrzesiony i zdezorientowany Ryron spuscil glowe i wyszeptal - a coz ja moge...- spojzal w glab korytarza blednym wzrokiem, westchnal i spogladajac w oczy muskularnemu mezczyznie odparl- Jakoz to ja prosty robotnik moge udowodnic Wam czcigodni zem godzien aby dzielic z wami trudy tej drogi? - znow spuscil glowe - Ano nie moge...dlategotez zdam sie na wasza laske. Uczynicie co bedziecie chcieli i co uznacie za sluszne. Moge jedynie obiecac i dac slowo moje, zem przybyl tu napelniony szczerymi checiami a nie niecnymi planami sil zla- podniosl glowe i nadstawil szyi. Z zamknietymi oczyma, pelen niepokoju o swa przyszlosc, z plomykiem nadziei w sercu oczekiwal wyroku...

Powrót do góry
wedrowiec
Stonka 2



Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wydminy

PostWysłany: Nie 20:32, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
Nagle rozlegl sie glosny chuk w gornej czesci twierdzy nastapiony chwila ciszy poczym lekki ryk od strony schodow zejsciowych doszedl uszu znajdujacych sie na parterze ludzi.
Ze schodow zbiegla ogromna postac zatrzymujac sie prezed schodami weszac. Zmierzala w kierunku skupiska wpatrujac sie w nie, pochwili Ryron ujzal monstrum z bliska byla to wysoka zgarbiona postac o wielkich klach i szponach wojownik stojacy obok wygladal niczym dziecko a niedawno wydawalo by sie iz robil na tobie wrazenie silnego.
Wilkolak odwrocil leb w strone arcykaplana i przemowil ludzkim lecz bardzo grubym glosem - tak wiec uprzedziliscie mnie - mialem go juz na oku jak szedl za Reikardem, slyszalem czesc rozmowy(mowiac to odwrocil leb w kierunku przybysza) jednak nie slyszalem cuz bys mogl nam zaoferowac procz swego rzemiosla, zapewnie jestes wysmienitym majstrem jednak w zakonie nie ma miejsca dla roboli to nie cech(konczac slowa zamilk wpatrujac sie w krasnoluda).



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Modar
Mistrz Zakonu



Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 21:09, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
Modar szybko wyszedl ze swego gabinetu, kierujac sie w strone dobiegajacych go odglosow, mijajac kolejne drzwi myslal ,, to juz bylo, tak to juz kiedys bylo, widzialem kiedys tego rzemieslnika i cala ta sytuacje'' - to myslac przyspieszyl kroku wiedzac ,iz dociekliwemu majstrowi grozi niebezpieczenstwo. Schodzac do wejsciowej sali ujrzal wszystko to samo co w swym snie, widzac otoczonego rzemieslnika krzyknal:
- Bracia, uspokojcie sie, wiem ze ostatnimi czasy mamy powody do podejrzliwosci, jednak pamietajmy, ze jestesmy zakonem nie horda barbarzyncow, ow majster niema przy sobie niczego, a wy otaczacie go niczym slugusa Nazarila - Arcykaplan wzial gleboki wdech poczym dodal:
- Xizorze, haroldzie przeszukac go i zaprowadzic na sale zebran, rekiardzie ty tez pojdziesz z nami, trzeba ustalic pare spraw - to mowiac modar udal sie schodami w strone miejsca przesluchania.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Modar dnia Wto 19:27, 17 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
LY
Gość






PostWysłany: Nie 21:36, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
Slyszac te slowa wojownik upuscil Ryrona na ziemie, az ten potlukl sobie bolesnie zadek (Razz), i mamroczac chwile cos pod nosem, spojrzal na Harolda, i Xizora, a ci wzieli przerazonego krasnoluda za rece, i wyprowadzili go z sali ciagnac do miejsca przesluchania, wychodzacy za nimi czlowiek chwile rozejrzal sie po sali, po czym zamknal masywne drzwi, i szybkim krokiem podarzyl za zakonnikami, do miejsca przesluchania...

Powrót do góry
Futix
Gość






PostWysłany: Nie 22:08, 15 Kwi 2007    Temat postu:
 
Ryron bez szemrania podazal za zakonnikami, choc ledwo nadazal. Szli ciemnym korytarzem, ktory juz zapewne niejedno widzial. W koncu doszli do rozswietlonej sali na srodku ktorej znajdowal sie polokragly stol. Zakonnicy kolejno zajmowali miesca przy stole a wilkolak cisnal w Ryrona ciezkie debowe krzeslo. Watly rzemieslnik malo sobie nie polamal jakze cennych dlan rak lapiac ten masywny mebel. Modar skinal glowa aby Ryron usiadl przed "rada", wilkolak tylko puscil pare z nosa i warknal. Ryron zauwazyl cyniczny usmieszek Reikarda, gdy wilkolak mordowal wzrokiem przesluchiwanego, to dalo mu do myslenia i mimo iz sam wyglad wilka wprawial go w oslupienie przeczowal iz nie jest on naprawde taki zly na jakiego wyglada. Ryron wzial gleboki wdech podniosl leb; bo co innego mu pozostalo; i oznajmil - Zatem pytajcie mosci panowie, odpowiem na wszystko bez szemrania- wtopiwszy oczy w zamyslonego Modara czekal na przesluchanie...

Powrót do góry
Xeno
Stonka 2



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 4:33, 16 Kwi 2007    Temat postu:
 
Xizor odrzucil kaptur i oczom Ryrona ukazala sie niesamowicie blada twarz wykrzywiona w nieprzyjaznym usmiechu. Wampir okrazyl kamienny stol oraz zajal sie zapalaniem swiecznikow, po chwili w sali stalo sie jasno jak w dzien. Xizor bez slowa minal goscia, usiadl, wyciagnal spod togi srebrzysta fiolke ze szkarlatnym plynem w srodku i wypil jednym chaustem. Chwile zatzryma sie w takiej pozycji jakby chcial dopic plyn do ostatniej kropli po czym powoli obrocil swe oblicze w strone przybysza.
- Mowilem to chyba wszystkim przybyszom, a i tobie przekaze- wampir zamyslil sie przez chwile, po czym rzekl dudniacym glosem:
- To jest zakon, co oznacza ze wyznajemy pewna religie, nikt nie moze przylaczyc sie do nas od tak sobie-tu wampir przerwal na chwile i usmiechnal sie obnazajac kly-Musisz zglebic wiare w Andramelacha i udowodnic ze jestes godzien mu sluzyc...
-To wszystko co narazie mam do powiedzenia, zapewne teraz moi bracia zechca zadac ci kilka pytan....



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
acles
Stonka 2



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zwoleń/kielce

PostWysłany: Pon 22:29, 16 Kwi 2007    Temat postu:
 
Reikard zdiął rękawice i położył przd sobą na krześle, wyprostował ręce i pokazał ryronowi dłonie.
- To są ręce łucznika, potrafią wyrąbać kawał drzewa, stąd te mięśnie - wskazał palcem na ramię - to, nadgarstki łucznika - zakręcił nimi bardzo zwinnie - potafią wytworzyć strzały, a to są dłonie łucznika i jego palce - pokazał trzy palce prawej ręki, których opuszki posiadały duże żółte zgrubienia, powstałe na skutek częstych ćwiczeń - te dłonie potrafią celnie wypuścić strzałę. Całość sprawia, że potrafię skutecznie zabezpieczyć te okolice i zapewnić odpowiednią ilość zwierzyny dla karczmarza i skór dla siebie. - Na twarzy Reikarda pojawił się przewrotny uśmieszek - Nie chwaląc się, że te umiejętności pozwalają mi być jednym z lepszych krawców na tym kontynencie.
A Ty..., krasnoludzie, co możesz zaoferować Andramelachowi i jego wiernym sługom, aby móc stać się jednym z nich?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Futix
Gość






PostWysłany: Wto 7:37, 17 Kwi 2007    Temat postu:
 
Ryron slyszac iz zakonni uwazaja go za krasnoluda ucieszyl sie, gdyz czul sie jak prawdziwy krasnal jednak tak naprawde czlowiek zawsze pozostanie czlowiekiem. Postanowil iz nie bedzie postulowal bo moze to sprowadzic na niego gniew zakonnikow. Po chwili zastanowienia odpowiedzial na pytanie Reikarda :
- Coz...jak wspominalem trudnie sie rzemioslem. Potrafie szyc jak i Ty Reikardzie, jestem niezgorszym majstrem. Gdy czuje chec powrotu do korzeni moich przodkow zabieram mojego golema do kopalni gdzie wydobywamy cenne surowce. Jesli trzeba potrafie ukryc sie a slad po mnie nie zostanie. Potrafie tez wykryc niebezpieczenstwo czychajace za plecami. Procz tego, nie chwalac sie oczywiscie, na jednym z wykonanych przezemnie tronow zasiada sam Lord British i chwali sobie bardzo dokladne jego wykonanie jak i wygode. Jesli zas przyjdzie do ekstremalnych warunkow to i w nich poradze sobie. Zbiore chrust rozpale ognisko i zasne niczym niemowle -
zakonczyl mowe i czekajac na reakcje obserwujacych go postaci rozmyslal czy to co potrafi moze stac sie uzyteczne dla Andramelacha i jego zakonu....

Powrót do góry
LY
Gość






PostWysłany: Wto 16:23, 17 Kwi 2007    Temat postu:
 
Z zacienionego kata sali, wylonil sie wojownik ktory wczesniej cie trzymal w gorze, podchadzac w strone zgromadzenia zdjal mempo odslaniajac poryta bliznami twarz, zblizajac sie powiedzial:
- Bracia, czemu jestescie niechetni co do jego czlonkostwa? Jegomosc posiada bogaty wachlarz umiejetnosci rzemieslniczych, moze sie przydac, moze wilkolak (Razz) ma racje ze nie jestesmy cechem, ale rzemieslnik zawsze sie przyda nieprawdarz?- konczac wypowiedz, spojrzal po twarzach zgromadzonych, zalozyl rece, i oparl sie o sciane odpalajac fajke, przygladajac sie dalszemu przebiegowi przesluchania.
--------------------------------------------------------------------------------------------
PS. Merccana bys moze w koncu aktywowal mi konto na forum, to bym mial mozliwosc edytowania moich postow Very Happy

Powrót do góry
Modar
Mistrz Zakonu



Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 20:01, 17 Kwi 2007    Temat postu:
 
Modar przysluchujac sie dotychczas romowie, zastanawial sie nad plusami i minusami dolaczenia do zakonu przesluchiwanego majstra, myslal rowniez co pocznie na czas ewentualnych wojen badz konfliktow, z drugiej strony jednak rzemieslnik sprawil na nim calkiem spore wrazenie swoja determinacja i badz co badz odwaga dzieki ktorej wkroczyl do twierdzy proszac o przystapienie do zakonu. W glebi duszy czul, ze majster sie nadaje, jednak trzeba sie przekonac co o tym sadza inni, to myslac powiedzial:
- Tyle wystarczy, twoja przeszlosc juz sie nie liczy, jezeli chcesz do nas dolaczyc pamietaj, iz zaczynasz nowe zycie, zycie slugi Andramelacha i miej to na uwadze, uznaje cie godnym stawienia sie na zebraniu zakonu, przyjdz dnia piatego wieczorem pod nasza twierdze, na zebraniu zadecydujemy , czy mozesz stac sie jednym z nas - Modar skierowal zwrok ku reszcie osob bedacych w sali, mowiac :
- niech ktos odwiezie go do miasta , ja tymczasem udaje do swiatyni, Deshmal



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zakon Andramelacha Strona Główna -> Koszary Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy