Autor |
Wiadomość |
|
Boromor
Gość
|
Wysłany: Czw 22:18, 21 Cze 2007 Temat postu: Podanie |
|
|
"Czym jest istota bez wiary? Jak orzel bez skrzydel motac sie bedzie!
Czym jest istota bez rozumu? Nawet skrzydla majac lotu niepodola.
czy rozumnemu tulow wystarczy aby sie uniesc?
Czy niepojetnemu skrzydla otworza droge w przestworza?"
Przysiadlem na pienku, i wpatrujac sie w owe slowa wyryte na jednym z kamieni grobowych rozmyslac poczalem. Juz 25 lat zeszlo mi na tej nieurodzajnej ziemii. Samotnie wedrujac polanami wsrod mgly porannej, spostrzeglem swe zycie. Jak przemija. Ucieka przede mna samym, a ja, glupi dogonic go niepotrafie. Do kogo w potrzebie sie zwrocic? Czym jest wiara? Zagubiony w swym zywocie, drogi znalesc niepodolalem. Wokol pustka. Nic wiecej.
"Swiat napedza tryby w machinie wieku, niepozostawijac nam nic, procz smierci.
Procz wiary w smierc. Procz wiary w nicosc."
Te oto slowa wyczytalem kilka dni pozniej z pamietnika znalezionego przy zwlokach dziwnie czarno ubranej postaci. Zastanawiac sie zaczalem, co jezeli mnie taki los czeka? Czy przyjdzie mi zginac jak jemu? Niewiedziec czemu sumienie odzywac sie zaczelo. Moze tak stac sie mialo? Mozliwym jest, ze mialem natrafic na te zapiski? Jak i na ten grob na polanie? A moze to swiat za nos mnie wodzi... Ja, jako wedrowiec, wedrowiec do nikad. Sam.
"Czego szuka poszukiwacz? Czy gdy pewnym bedzie, ze nieodnajdzie, szukac przestanie?"
Motalem sie czas jakis uliczkach miasta, niewiedzac co czynic mam. Jedynie buklak pelen kiepskiej gorzalki mi towarzyszyl. Nic procz trunku. W nim przyjaciela swego znalazlem. Usmierzyc bol potrafi, pocieszyc jednakoz.
Chmury niebo nawiedzily, jak moj umysl ciemnosc. Stalem tak, na rozdrozu, na rozstaju drog. Podazylem wiec w strone zachodzacego slonca.
Na zachod. Z miesciny gdzie sie urodzic mi przyszlo, z miasta gdzie zylem, z miasta ktore zal mi opuszczac. Z Minoc na zachod. Do stolicy, na szlak nowego zycia. Mianem sztandaru nioslem tobolek ze swym dobytkiem, kilka ksiag po ojcu i narzedzia do rzemiosla.
"Czy sokol, co wprawne ma oko niejest slepcem? Czy widzac dalekie krainy potrafi doszukac sie prawdy w sobie samym?"
Nurtowaly mnie wciaz zagadki, jakimi mnie zycie obarczalo. Dotarlem tak wiec po kilku dniach wedrowki do stolicy. Uliczki miasta tego wydawaly byc sie ponure. W oczach tutejszych dopatrzec sie mozna bylo biedy, glodu i zawisci. Chodz wokol slychac bylo stukot kopyt wierzchowcow, na ktorych rycerze pilnowali ladu w miescie, bylo pelno takich, co gotowi polasic sie na cudza sakwe. W banku rzeczy ostawic udalem sie dla wiekszej pewnosci i spokojnego snu. Spotkac mi przyszlo tam kaplana, mistrza jednej ze swiatyn. Jego twarz byla bez wyrazu, spokojna i dumna. Rece splecione mial za plecami, spogladajac prosto w me oczy rzekl - Jam jest kaplanem, mistrzem Zakonu Andramelacha. Zwia mnie Modar. Witaj wedrowcze. - witaj i ty, zwa mnie Boromor- odpowiedziawszy uklonilem sie, albowiem poraz pierwszy doczynienia mialem z wiernym. Okazalo sie, iz wraz ze swym uczniem, nowicjuszem zakonu szukali rzemieslnika - stolarza. Dobrze zes natrafil panie, lepszego nieznajdziesz - powiedzialem. Zabralem swe narzedzia i podazalem za mistrzem i jego uczniem do miejsca, ktore umeblowac mialem. W zyciu budynku takiego widziec mi nieprzyszlo. Jego wieze niebo przyslanialy, tuziny okien z malowidlami, polana wokol niego zielona i czysta, jakby miejsce to swiete bylo. Skonczywszy robote zaczalem wiec wypytywac o wiare ich i przekonania. Wracajac z owego miejsca zabladzilem, a sciezki powrotnej do owego miejsca znalesc niepotrafilem. Po kilku nocach wrocilem do miasta. Przez wiele lat spotkac mistrza mi niebylo dane, ani tez odnalesc owej sciezki. Nadszedl dzien, w ktorym jako 32 - letni niewierny, widzac znowu kaplana, poprosilem, aby otworzyl mi oczy na sprawy zakonu.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
 |
|
Modar
Mistrz Zakonu
Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw 15:49, 28 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Modar jechal wlasnie w strone jednego z tak malo lubianych przez niego miast. Czul do nich wstret , ktory wszedzie gdzie spojrzal nasilal sie. Odor spoconych przekrzykujacych sie ludzi , oraz cieknacych srodkiem miasta sciekow powodowal, ze najchetniej nie przyjezdzalby tu wcale. Jednak tego dnia byl do tego zmuszony.ze swojego malego tobolka wyciagnął starą pożółkłą ksiege, delikatnie otworzyl ja i wertujac pare kartek znalazl obiekt swych poszukiwan - spis ,,rzeczy do zalatwienia''. Poniewaz nie byl on maly postanowil zaczac od rzeczy najmniej przyjemnej, a mianowicie zakupow zywnosci ktorej mimo intensywnych polowan reikarda powoli zaczynalo brakowac. Szczelnie owiniety w swoje szaty poszedl w strone rzeznika .Wychodzac z rogu starego sypiacego sie budynku dostrzegl krasnoluda, nie byloby w tym nic dziwnego gdyby nie jego wzrok ktory bacznie obserwowal Modara. Mimo tego iz kryl to kim jest , wiedzial juz ze ta krepa istota skads juz go zna. Domyslajac sie juz o co chodzi podszedl do krasnoluda, usmiechnal sie nieznacznie i powiedzial:
- Widze Boromorze, ze wiesz juz jaka sciezka chcesz podazac, twoj wzrok mowi mi wszystko, a moje zakupy chyba beda musialy poczekac, sa przeciez wazniejsze sprawy - chwilke po tym arcykaplan wyciagnal z malego woreczka malutki szafir , wypowiedzial ciag niezrozumialych dla przecietnej osoby slow i otworzyl sporych rozmiarow magiczny portal- widzac obawy Boromora dodal - nie boj sie moj drogi moze to drzwi do nowego lepszego swiata...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Boromor
Gość
|
Wysłany: Czw 16:24, 28 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
- Drzwi do lepszego swiata powiadasz ? Krasnolud postapil kilka krokow na przod w strone magicznej bramy. Spojrzawszy w oczy Modara przystanal na chwile w miejscu. Zakasal rekawy, wyciagnol niepewnie spekana dlon ku magicznemu przejsciu. Na widok bledniejacego juz portalu rzekl w strone Arcykaplana - Dlugo oczekiwalem na to zajscie, ufam ci Modarze. Widzisz to miejsce? Pełne jest tego, czego mam nadzieje niezobaczyc po drugiej stronie. Wracajac tutaj kiedys przejsc kolo tego obojetnie pelen dumy, wypelnic swe zycie nowym watkiem - po czym zamyslony spojzal na jasniejace niebo i postapil pelen nadzieji stanowczym krokiem naprzod.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Modar
Mistrz Zakonu
Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią 21:25, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
- Nasze miasto to tylko otoczka, prawdziwe piekno tkwi w wierze Boromorze rzekl Modar poczym dodal:
- mysle, ze ja wystarczajaco zachecilem cie do nawrocenia, reszte pozostawie w rekach zakonnikow bo przecie to wlasni oni ow zakon stanowia - to mowiac arcykaplan wskazal reka na olbrzymia twierdze znajdujaca sie niedaleko nich:
- nie wachaj sie , udaj sie do naszej siedziby resza zalezy juz od ciebie - Modar usmiechnal sie nieznacznie poczym udal sie w strone swiatyni.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Boromor
Gość
|
Wysłany: Sob 1:31, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Krasnolud przystanal na chwile rozgladajac sie wokol. Wydawal sie niebyc niczym zdziwiony, wrecz przeciwnie. Ogarnial to miejsce wzrokiem jakby bylo mu znajome, chodz byl tu poraz pierwszy. Dach swiatyni jasnial w blasku slonca rzucajac nikly cien na jej podnurza. - A wiec to jest Naggarond - rzekl sam do siebie, po czym przysiadl na pienku w cieniu pobliskiego drzewa. Spojzawszy jak postac Arcykaplana niknie powoli we wnetrzach pobliskiej swiatyni, wyjal worek z jadlem i poczal je spozywac. Zaspokoiwszy swoj glod Boromor wstal i ruszyl w strone budynku oslaniajac sie reka przed razacym sloncem. - Jakim jest maly w obliczu tak poteznych drzwi! - westchnal gleboko spogladajac na gorna framuge wejscia.
Pochwyciwszy szorstka dlonia kolatke u drzwi krasnolud poczal kolatac, ciekaw jak dlugo odzwierny kaze mu czekac u progu.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Masterczułki
Moderator
Dołączył: 16 Mar 2007
Posty: 340
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: znienacka... Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:46, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Po dluzszym kolataniu, drzwi otworzyly sie z hukiem, a twoim oczom ukazal sie wysoki czlowiek, w czarnej, lsniacej zbroi, trzymajacy w reku halabarde, a w ustach, fajke, spojrzal na ciebie, zblizyl swe oblicze do twego oblicza, tak ze mogles dokladnie obejrzec blizny na jego twarzy, i powiedzial: A coż to? Do zakonu sie chce? Hę? Ską...- i nie dokonczyl, poniewaz ujrzal Modara, powracajacego ze swatyni, i natychmiast wyprostowal sie, i nie wiedzac co zrobic ze skretem (fajkowe ziele bylo zrobione ze skladnikow Modara ), szybko wlozyl ja do ust, pogryzl, i polknal. Po czym przywital sie z Arcykaplanem, i szybko udal sie po za jego pole widzenia, zoastawiajac przybysza, i jego samego, aby "zwrocic" to co przed chwila zjadl 
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Masterczułki dnia Sob 23:11, 30 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Boromor
Gość
|
Wysłany: Sob 22:59, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Niechaj zamilknie ów postac, albowiem niewie co prawi Modarze! Widac niejest w pelni przekonana co do mej glebokiej wiary - to powiedziawszy Krasnolud spojzal w strone to znikajacej w mroku budynku, to pojawiajacej sie znow w swietle pochodni postaci. - Sam Andremelach wzbudzil we mnie wiare bym mu sluzyl jak i calemu zakonowi z wielka pasja! - to powiedziawszy, Krasnolud padl na kolana u progu swiatyni, wczesniej zawinawszy plaszcz pod swe kolana. - Pozwol mi przekonac kaplanow, zem godny zaufania! Chyba chociaz ty jeden Arcykaplanie potrafisz mi zaufac! - to prawiac, Boromor powstal powoli wpatrujac sie we wnetrza swiatyni. - Pozwol mi zglebic tajniki wiary. Chylac glowe przed arcykaplanem Krasnolud rzekl - Wybacz mi me zdenerwowanie, lecz warzą sie tutaj losy mej osoby. Wiedz, iz niezaleznie w zakonie czy poza nim bede sluzyl Andramelachowi! Wybacz ze tak zwlekalem , lecz pragnalem powiedziec to w obliczu samego Andramelacha, u jego domu, wiem iz tu jest. Jesli bedzie tego wymagala sprawa powtorze te slowa miedzy reszta wiernych. - To powiedziawszy, Krasnolud uniusl glowe i spojzal w strone odchodzacej postaci. Widzac, iz postac spoglada nań z daleka usmiechnal sie szyderczo, a w jego oczach mozna bylo dojzec smak wygranej.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
wedrowiec
Stonka 2
Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wydminy
|
Wysłany: Nie 13:40, 01 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W rogu sali oparta o masywna sciane spoczywala postac Pariasa obserwujaca cale zajscie.
Parias uniosl wyzej glowe przenoszac swoj wzrok z podlogi na ktorej rozposcieral sie pleciony dywan na owa postac stojaca niedaleko wrot wejsciowych:
- wiec chcesz zostac jednym z nas hmm ? i myslisz, ze te slowa wystarcza ? Nie znam cie lecz bede mial na ciebie oko, pilnuj sie bo nie poblazam nikomu tymbardziej osobie ktora chce "chronic mych plecow" -powiedzial Parias usmiechajac sie delikatnie-
Obserwujac postac jeszcze chwilke.
- idz prosto ostatnie ostatnie wrota na korytarzu zakonnicy juz czekaja zapewne by cie poznac, ja zjawie sie w swoim czasie a teraz ruszaj nie kaz im czekac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Boromor
Gość
|
Wysłany: Nie 19:13, 01 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Wiem, iz te slowa niewystarcza, jednak zrobie co w mojej mocy, by moc zarowno tobie Pariasie, jak i reszcie wiernych udowodnic swoja wartosc i wiare - to powiedziawszy, krasnolud udal sie zwawo ciemnym korytazem w strone komnaty wskazanej przez Pariasa, przystanal na chwile przed jej drzwiami i niespogladajac za plecy rzekl sam do siebie - Czyzbys sie mnie obawial? Uchylil delikatnie drzwi po czym weszedl do wnetrza komnaty. - Witajcie Zakonnicy, zapewne wiadomym jest , po co tu przybylem. Chce sluzyc zakonowi jako jeden z wiernych, jako jeden z was! - to powiedziawszy Boromor chwycil za rekojesc szpady u swego boku, wycagnal szybkim ruchem z pochwy i dzierzac ja w obu dloniach rzekl - Niech me ostrze posluzy zakonowi! Sciagnal swoj plaszcz, rozlozyl na kamiennej posadzce komnaty i na nim polozyl swa bron. Oddaje sie waszej łasce, zawroccie mnie ze sciezki ku zlu na droge ku Andramelachowi. Zapewne niejest ona mniej kreta od drogi, ktora dotychczas podazalem, lecz wiem ze u jej konca.. Krasnolud zamilkl nagle wpatrujac sie w twarze zakonnikow.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
acles
Stonka 2
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zwoleń/kielce
|
Wysłany: Sob 10:14, 07 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
I w twe słowa ufni będziemy - Reikard uśmiechnął się dyskretnie , kładąc dłoń na ramieniu Boromora - Pamiętaj, że to ścieżka pełna poświęcenia. Będę bacznie obserwował, jaką drogą podążasz. A teraz wybaczcie bracia - elf ukłonił się dwornie - granice same się nie upilnują, a i wypatrzyłem w okolicy ślady conajmniej trzyletniego jelenia - wyszczerzył zęby w uśmiechu pełnym radości, po czym obrócił się i raźnym krokiem ruszył w stronę dziedzińca.
Deshmal - rzucił, opuszczając pokój.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Modar
Mistrz Zakonu
Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw 13:51, 12 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Podanie przyjete i zakonczone jednoczesnie.
P. S Pozdrowienia z Chorwacji ( staram sie czuwac nad zakonem z kazdego zakatka swiata )
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|